Październik 2008
Galeria zdjęć
2008.10.11 - Zakopane - Dolina Zadnich Koperszadów - Kopske sedlo(1750) - Dolina Białych Stawów - Rakuska Czuba(2038) - Skalnata chata(1751) - Łomnica Tatrzańska - Nowa Leśna
Po cudownym wrześniowym śniegu, w końcu
nastaje kolorowa jesień, no więc w góry na jarzębiny w
słońcu! Lądujemy w Zakopcu i nie zwlekając wprost na Łysą, stamtąd z
buta, bo niczego nie ma po sezonie do Jaworzyny i jesteśmy już w
naszych Medodołach. Jest słońce, jest jesień, ludzi niet - jest więc
wszystko, co trzeba:) Nie spieszymy sie dziś wcale, nie ma do
czego,
odpuszczamy Lodową na jutro. Dziś wpełzamy na Kopske sedlo, by uraczyć
się widokiem śnieżku, którego tu nie widzieliśmy. Stąd już
rozpoczyna się jarzębinowe szaleństwo Bielskich. Fotosik za fotosikiem
zbiegamy do Stręgacznika, żeby się porozkoszować jego granatem w
słońcu. Szlak do Zielonego Stawu jak zwykle w pożarach czerwieni.
Kieżmarski tylko smętek jeden czarny jak zwykle. Wdrapujemy się już w
cieniu na Rakuską Czubę. Idzie nam ciężko, mamy plecaki i brak snu z
autobusu w oczach. W końcu sięgamy celu i mamy widok na te Jastrzębie
Turnie, Hawranie i Płaczliwe. Spełzamy powolutku do Łomnicy po
OGROMNYCH !!! dewastacjach przyrody poczynionych na potrzeby ośrodka
narciarskiego. SZOK!!! I to ma być ekologia, tu się szlaki
zamyka na 2/3 roku z powodu ochrony przyrody, a tu proszę rąbie się
kosodrzewinę, aż żal serce ściska bez mrugnięcia okiem. Ech,
hipokryzjo!!! Jesteśmy wkurzeni i szkoda nam słów...
2008.10.12 - Nowa Leśna - Hrebienok(1285) - Dolina Zimnej Wody - Dolina Małej Zimnej Wody - Teryho chata(2015) - Lodowa Przełęcz(2376) - Dolina Jaworowa - Tatrzańska Jaworzyna - Łysa Polana - Zakopane
Po noclegu w gościnnej cygańskiej Nowej
Leśnej ranną elektryczką uderzamy do Smokowca. Tu w porannym blasku
traw, bo już leśnej głuszy nie uświadczysz, kierujemy kroki na
Hrebienok. Idzie się pięknie,
Czerwiec 2008
Galeria zdjęć
2008.06.28 - Zakopane - Dolina Chochołowska - Kulawiec - Trzydniowiański Wierch(1758) - Kończysty Wierch(2002) - Jarząbczy Wierch(2137) - Jakubina(2194) - grań Otargańców - Uzka Dolina - kemping Rackova Dolina
Zaplanowaliśmy dziś wypad z plecaczkami.
Slowacy właśnie zmądrzeli i postanowili puścić ludzi przez
góry, no
więc korzystamy. Ładujemy się prościutko przez Zachodnie na ulubioną
południową stronę Tatr. Początki trudne są, nie powiem. Nasze
plecaczki,
zwłaszcza ten z namiotem (nie mój- uff...) głośno o sobie
przypominają na podejściu przez Kulawiec. Robimy
dziś za
hirosów, hihi:) Wczłapujemy jakoś na ten Trzydniowiański,
jesteśmy prawie sami. Na grani już jest optymistyczniej, choć jak sobie
tak patrzę gdzie ta Jakubina, niech szlag ją trafi...:)Pogodę mamy
wietrzną ale nie fotograficzną. Na niebie rozbełtane chmury. Aparat
widzi to nadzwyczaj jaskrawo.
Na Trzydniowański jest ciężko. Później
jakby duch w narodzie wskrzeszony i granią na Jarząbczy (zwany przez
jednego ze Słowaków Jar-zabcim, bez łącznego rz ale każda
literka z osobna:))już idzie się pryndko. Na Jakubinie robimy mniej lub
bardziej zasłużony popas i se oglądamy a to Wysokie a to Zachodnie,
gdzie się komu główka skręci. Otarganą grań zdobywamy w
jednostajnych bólach kręgosłupa spowodowanych naciskiem
naszych jakże niezbędnych plecaczków. Oglądamy to, co kilka
lat temu spowodowało mój mały wypadek czyli całą nieznośnie
długą Dolinę Raczkową.
W zejściu doganiamy wielką chmarę wycieczkową. Lepią się do nich muchy i nam też, niestety, co nieco się dostaje. Zejście z Otargańców w odcinku leśnym to prawdziwy koszmar rozłaźniętych ścieżek, miliona wiariantów w powalonym lesie. Końcówka jest już bezszlakowa i wiedzie brzydkimi wyrąbami. Docieramy do Wąskiej i zupełnie jej nie poznajemy. Widzimy w końcu kemping Rackova Dolina i rozkładamy bambetle. Meszki nie odstępują nas na krok. Rzecz jasna producenci naszego namiociku (skądinąd znana polska firma) nie przewidzieli tak małych i wrednych meszek, ktore przelatują przez zasuniętą moskiterę bez najmniejszych problemów. Wszystko mnie swędzi ratunku!!.
2008.06.29 - Kemping Rackova Dolina - Pribylina - Pribylina Zruby - Kamenista dolina - Pysne sedlo(1788) - Błyszcz(2159) - Bystra(2249) - Bystra dolina - Magistrala - Kemping Rackova Dolina
Budzimy sie raniutko wyspani przepieknie
choć nieco spuchnięci od meszek. Błyskawicznie wstajemy, ruszamy się
ciagle, nawet jeść się nie chce jak wszystko doprawione meszkami.
Zbiegamy do Pribyliny by złapać SAD do Kamienistej. Lądujemy tam w
towarzystwie przelicznej gawiedzi. Wyprzedzają nas, my ich i tak w
kółko. Kamienista jest naprawdę długa i bardzo zielona. W
drodze fotografuję storczyka, który okazuje się być gołkiem
białawym. Na przełęczy
mały leniuch w towrzystwie dzwonków i
ryżowych dmuchanych kanapeczek. Potem już relaksik na Bystrą. Doszło tu
z Polski wiele naszych rodaków, ale nikt dalej w Dolinę
Bystrej nie schodzi. A jest taka niezwykła. Ma niskie płaskie dno z
pojezierzem, które kiedyś we mgle zobaczyliśmy i nie
moglismy się napatrzeć. Teraz patrzymy do woli. Widok z grani Kobyły na
obie strony - doliny Kamienistej i Bystrej jest całkowcie
różny. Przede wszystkim różni je głębokość.
Kamienista jest bardziej typowa. Wędrujemy w dół aż do
stawu, a potem już w dół
wzdłuż potoku Bystra. Odkrywamy jaskrawe poletko pełników
europejskich. Dochodzimy do ujścia doliny i skręcamy magistralą na
zachód. Deptamy nieco zarośnięte jej odcinki i wszędzie
wypatruję storczyków. Moje wypatrywania zostają nagrodzone
dwoma bulawnikami - czerwonym i wielkokwiatowym a potem
również storczykiem drobnokwiatowym. Mam tu konkretne użycie
florystyczne. Jest tu też cała łączka przygotowanych do jesieni
zimowitów. Ale dobrze być tu w czerwcu:)Jest też lilia
złotogłów.
2008.06.30 - Kemping Rackova Dolina - Strbske Pleso - Tatranska Polianka - Sliezsky dom - Velicka dolina - Polsky hreben(2200) - Bielovodska dolina - Łysa Polana - Zakopane
No i się przenosimy z gościny kempingu w
Raczkowej. Odwiedzamy jeszcze raz naszą ukochaną Pribylinę. Nie zmienia
się tu wiele na szczęście. Esperanto jak straszył tak straszy. Dobijamy
w pięknym słońcu do Strbskiego Plesa i tam łapiemy się na kolejkę.
Wyruszamy z Tatrzańskiej Polanki na Śląski Dom. Kiedyś by było w lesie,
teraz w pełnym słońcu. I duchocie. Coś tu nie gra z tą pogodą.
Nie zrażamy się jednak, o zgrozo. Jesteśmy błyskawicznie w Wielickiej
Dolinie i
jakimś cudem z tymi naszymi plecakami bijemy własny rekord
podejścia za próg Wielickiej Siklawy. Tuż pod Długim Stawem
niebo sie nam już nie podoba. Jest ciemne a przed nami jeszcze płaty
śniegu pod Polski Grzebień. Docieramy tam szybciorem i nie zwlekamy w
dół. Cały Zmarzły Staw pod Rohatką zmrożony na kość. Biała
Woda jak zwykle spektakularna. Ale to dopiero początek. Pogoda psuje
się szybciej niż nam się zdaje. Zza Małego Młynarza w niedługim czasie
wychyna granatowy mur chmur i zaczyna się dobawianie grzmotami. Nie
powiem włącza mi się padaczka jak talala. Wokół całe morze
wody a my idziemy w piorunach, ktore walą i dudnia w tym zamkniętym
cyrku Bialej Wody jak w bębnie. Denerwuję się bardzo, Mężuś trzyma
fason. Zbiegamy jak
najszybciej się tylko da, ale ten kto był, wie jak długa jest ta
dolina.
Leje jak z cebra jestesmy cali mokrzy, ubranie klei mi sie do nóg. Przemaka nam wszystko: buty, skarpety, spodnie, rzeczy w plecaku i to mimo ochraniaczy i peleryn, spodni przeciwdeszczowych. Najgorzej jak ten deszcz dochodzi mi ponad uda i wyżej aż do bielizny:) To już nie do zniesienia. Idziemy trzy godziny w deszczu ciagłym z czego połowa w burzy z piorunami. Chyba nieprędko zapędzimy się w Białą Wodę. Marzę o suchych rzeczach. A jak na razie to nawet w busie do Zakopanego nie ma jak siąść bo siedzenie byłoby mokre. Przebieramy się na dworcu. Z jedynych suchych rzeczy w plecaczku mam spodnie, o niebiosa:) Tak marzyłam, że okryję się śpiworkiem, ale mokry, no to się nie okryję. Polar na sobie też mam mokry, kurtke mokrą, buty mokre, rewelacja. I tak całą noc do Lublina. Ale przecież sami chcieliśmy..
Lipiec 2007
Galeria zdjęć
2007.07.07 - Tatranska Javorina - Dolina Zadnich Medodolov - Kopske sedlo(1750) - Biele pleso(1613) - Chata pri Zelenom plese(1551) - Jahnaci stit(2230) - Chata pri Zelenom plese(1551) - Kiezmarska Dolina - Bela Voda - Nova Lesna
Będąc w stanie skrajnej desperacji - 2
miesiące bez gór, wyruszamy bez względu na wszystko by
dorwać
koniec wiosny w Tatrach. Plan zakłada Słowację na dwa dni, co
początkowo wydaje się być szaleńczym pomysłem a okazuje się strzałem w
dziesiątkę.
Wymarsz rozpoczynamy już o 7.45 u wylotu Jaworowej, gdzie zamroczeni
lekko całonocną podróżą PKSem rozpoczynamy nasz spacer. W
szybkim tempie docieramy do Bramki - malowniczego przełomu
Medodolskyego Potoku gdzie oczom swoim nie wierząc lokalizuję pierwszą
w swoim życiu lilię złotogłów w pąkach. Odkrycie wprawia
mnie w stan niewysłowionego szczęścia. Tyle lat jej nie widzieliśmy a
tu proszę... Jak na skrzydłach teraz w oczekiwanu nowych odkryć
florystycznych zdążamy wygodną ścieżką wprost na Przełęcz pod Kopą po
drodze wykrzykując kolejne numery rozkwitłych już okazów
lilii w łącznej liczbie 17. Zewsząd otacza nas wiosenne bogactwo
Zadnich Medodołów. Krok za krokiem czarują nas
storczyki, dzwonki, bodziszki, fiołki... Przełęcz osiągamy w 2h15min
brnąc w wietrzysku. Ze względu na doskonały czas operacyjny
postanawiamy uderzyć jeszcze na Jagnięcy. Mijając po kolei Biały Staw i
Stręgacznik osiągamy Zielony Staw Kieżmarski. Tu zakupujemy czekoladowy
dopalacz i zostawiamy ciężki plecak, żeby na lekko pójść w
górę. Pogoda mimo całkowitego braku błękitu okazuje się być
łaskawa . Nie pada choć nieźle wieje. Wkraczamy w chłód
Jagnięcej Doliny gdzie witają nas kozice i troszkę wcześniejszych
turystów. Wkrótce już jesteśmy w szczerbie
Kołowej Przełęczy gdzie hy daje znać o sobie. Wieje po prostu
niemożebnie. Muszę trzymać się skał bo momentami wiatr miesza mi kroki.
Jest naprawdę hycowato. Wierzchołek wita nas nieco mniejszym wiatrem za
to już po 10 minutach tracę czucie w palcach. Panoramka z Jagnięcego
nie rozczarowuje i jak zwykle napełnia nas błogim uczuciem dobrze
spełnionego dnia. Złazimy wprost do Białej Wody Kieżmarskiej gdzie
dobijamy z liliami złotogłów do cyfry 26!!! A po drodze
jeszcze nie rozkwitły kruszczyk. Ostatecznie lądujemy w Nowej Leśnej na
nocleg u Cyganów. A tu sielanka plus brand new asfalt na
trasie tory - Nowa Leśna, pewnie za unijne euro.
2007.07.08 - Nova Lesna - Stary Smokovec - Razcestie pod Slavkovskym stitom(1356) - Slavkovsky stit(2542) - Razcestie pod Slavkovskym stitom(1356) - Stary Smokovec
Ranek budzi nas o 5 rano głośnym pipi.. Żyć
się chce bo pogoda super piękna. Elektriczka dowozi nas do Smokowca,
gdzie
ekonomicznie ignorujemy lanovkę na Hrebienok za 130SK
(zgroza!!) i w 35
minut osiągamy Razcestie pod Slavkovskym Stitom. Tu ukrywamy w leśnym
mchu jeden z naszych ciężkich plecaczków i huzia do
góry prościutko
zakosami na Sławkowski. Pogoda nam sprzyja jest ciepło i słonecznie.
Szybko zdobywamy wysokość. Po drodze wita nas rodzinka
kamzików i w 3h15min stajemy na wierzchoku. Tu
następuje ogólna kontemplacja widoku i obfotografowanie
całości krajobrazu wzdłuż i wszerz kilka razy. Oczywiście po chwili już
nie jest nam ciepło. Ale siedzimy dalej bo mamy bardzo dużo czasu.
Schodząc bijemy rekord powolności. Schodzimy godzinę dłużej niż pod
górę!! Polegujemy na wszystkich widokowych miejscach,
zdejmujemy fotogaficznie rojniki, rozszalałe omiegi, dzwonki, goryczki
i muchy.
Kwiecień 2007
Galeria zdjęć
2007.04.14 - Zakopane - Dolina Chocholowska - Grześ(1653) - Rakoń(1879) - Wołowiec(2064) - Wyżnia Chochołowska Dolina -Dolina Chochołowska - Zakopane
Korzystając z promy w PKP postanowiliśmy
zwiedzić weekendowo nasze
Taterki, w
szczególności
zaś dorwać fotograficznie krokusy
w Chochołowskiej, co udalo nam się
znakomicie:) Zaraz po wygramoleniu się
z pociągu, zakwaterowaniu w bazie ruszyliśmy tzw. Gównianą,
by ujrzeć te cuda... Wrażenia niesamowite zwłaszcza gdy znużeni nieco
wracaliśmy a krokusy rozkwitły w słońcu:))) Na Wołowcu jak zwykle
śniegu pod samą tabliczkę, widoki na Rohacze i morze grani. Po zejściu
z wierzcholka skróciliśmy sobie drogę zjazdem na
reklamówkach wprost do Wyżniej Chochołowskiej. Było bosko..
2007.04.15 - Zakopane - Hala Gąsienicowa - Czarny Staw Gąsienicowy(1632) - Zawrat(2158) - Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów(1672) - Dolina Roztoki - Zakopane
Tego dnia pełni obaw ruszyliśmy wprost na
Zawrat, całkiem słusznie jak się okazało.
Przez większość drogi w samotności nie licząc może chłopaczka pod
kamieniem przy Stawie
Gąsienicowym. Warunki były wyśmienite, śnieg dobry w cieniu jakby nieco
gorszy(?). Dotarliśmy na Zawrat obsypywani lodowymi odłamkami, by
zachwycić się znów widokiem. Stamtąd metodą "no może jeszcze
troszkę" w 20 minut znaleźliśmy się na Małym Kozim, gdzie dokonaliśmy
historycznych zdjątek.. Widok Zamarłej z Małego Koziego, ech..
Wrzesień 2006
Galeria zdjęć
Wyjazd ten jako remedium na tesknotę po
Dolomitach i Alpach miał w zamierzeniu pokazać
nam jesień w Tatrach.
Było jednak co nieco za wcześnie na kolory:( Za to udało się całkowicie
zrealizować plan wkłusowania (wstyd i hańba ale nie mogliśmy się
oprzeć) na Płaczliwą Skałę. Plan się zrealizował głównie
dzięki fatalnej wręcz pogodzie czyli ulewie jak z cebra przez co
byliśmy całkowicie niewidoczni:) Jedynymi świadkami naszej nieprawości
było stadko całkowicie nieświadomych kozic - zrzucaczy kamieni w
okolicach Głośnej Skały. Oczywiście nie obyło się też bez
ukochanej Białej Wody.
Sierpień 2006
Galeria zdjęć
2006.08.03 - Nova Lesna - Popradski Staw - Vaha(2340) - Rysy(2530) - Vaha - Popradski Staw - Nova Lesna
Przyjazd w Tatry to ciąg
dalszy naszej trzytygodniowej włóczęgi po górach
w to lato.
Przybywamy tu prościutko z Brennej zaraz po powrocie z
Chamonix. Tatry witają nas dosyć słonecznie. Więc od razu z Nowej
Leśnej pomykamy wprost do Popradskiego Plesa by pobić rekord prędkości
w
drodze na Rysy.
Forma nam sprzyja choć w drodze wyprzedza nas jakiś struś pędziwiatr:)
Oczywiście z każdą chwilą pogoda się psuje. Jak zawsze gdy jesteśmy na
dłużej na Słowacji:( Na szczycie cudem coś widać. Czujemy się jak u
siebie. Znajomy zapach nagrzanych w słońcu granitów i jedyny
w swoim rodzaju chłód stawów. W
porównaniu z Alpami nasze Tatry wypadają niezwykle 'morsko'.
W Tatrach woda to norma w Dolomitach super rzadkość. Pozdrawiamy więc
dawno
nie
widziany kraj, dzwonimy do rodziny.. Po powrocie spotykamy się na
obczyźnie z Dzidkami-też tu przyjechali.
2006.08.04 - Nova Lesna - Bela Voda - Chata pri Zelenom plese - Velka Svistovka - Skalnata Chata - Hrebienok - Stary Smokovec - Nova Lesna
Ze względu na wyraźną niepogodę wyruszamy na neutralny szlak z Kieżmarskiej ku Rakuskiej Czubie. Widok przy Zielonym Stawie - rozczarowujący. Czasem tylko przyjaciel wietrzyk przedmucha to coś się odsłania. Mimo to nie poddajemy się. Szlak jest przyjemny, wznosi się szybko. Im wyżej tym bardziej się odsłania. Niestety na samym czubku Czuby z ciekawych widoków mam mężusia:). Oczywiście po chwili zaczyna cosik padać, mglić itp. Idziemy teraz rantem nad całym krajem popradzkim aż do Hrebienoka. Po drodze robi się coraz ładniej - standard.
2006.08.05 - Nova Lesna - Strbske Pleso - Mlynicka dolina - Furkotsky stit - Furkotska dolina - Strbske pleso - Nova Lesna
Jest ładnie! No więc do elektriczki.
Wyruszamy ze Strbskiego na Furkot. Przypominam sobie szlaczek przez
Bystry
Prechod. Moje kolana zaczynają już tu dawać o sobie znać - nie podoba
się im już chyba ta łazęga. Za to Napałek jak najbardziej
wniebowzięty. Dolina Młynicy jak zwykle odludna i niewiele tu
odwiedzających. Aż dziw. Gdy osiągamy wodospad Skok zaczynają się
mgłowce i szarugi. No więc my w tę pędy żeby zdążyć przed nimi. W
dzikim szale wspinamy się na Bystry Prechod. A właściwie na Furkot, bo
skręcamy w prawika zanim dotrzemy na przełęcz.
Standardowo udaje się nam wkałapućkać w nieźle osypujący się kawałek
urwistych trawek. Ale trafiamy na perć i w krótkim czasie
jesteśmy na wymarzonym Furkocie. A tam proszę zupełnie gratis motyw na
fotkę. Czyli mgłowce poszły sobie. Mężuś zaczyna padaczkować, żebyśmy
już schodzili nic się nie da pocieszyć.
Wiem, wiem, jesteśmy tu bezprawnie. Negocjuję minuty na radość i
fotosuję wszystko co bez mgły. Ech zuu..Zejście jest bardzo przyjemne,
a na samą końcówkę dostaję w prezencie na
drodze piękny rojnik
górski.
2006.08.06 - Nova Lesna - Strbske pleso - Popradske pleso - Velke Hincovo pleso - Vysne Koprove sedlo - Koprovsky stit(2363) - Vysne Koprove sedlo - Popradske pleso - Popradske Pleso - Nova Lesna
Zabieramy Dzidków na Koprowy. Początkowo pięknie nam się idzie, pogoda sprzyja humory też. Po minięciu rozwidlenia na Rysy droga pod Staw Hinczowy już nas nie rozpieszcza - mgła i siąpienie. Nad Przełęczą pod Chłopkiem - śmigłowiec, z Polski. A tuż przed progiem stawu jak zwykle kozica. Idziemy na przełęcz Koprową ale już bez nadziei na widoczność Nie rozczarowujemy się:) Na Koprowym też nie.. Walka ciemności z dniem jako żywo. Marzniemy ociupinkę. Za to Dzidki jak najbardziej sprawdzają swoją kondycję. Jest dobrze:)
2006.08.07 - Nova Lesna - Smokowiec - Strbskie Pleso - Liptowski Mikulas - Zuberec
W strugach deszczu przenosimy graty i siebie do Zuberca w konstelacji : Smokowiec - Strbskie Pleso - Liptowski Mikulas - Zuberec. Podróż jest nieco długa ale docieramy szczęśliwie. I tu niespodzianka - o nocleg nie jest łatwo - wszędzie zająte. W końcu przygarnia nas całkiem tanio jakaś pani za 160SK. Dla nas bomba ona martwi się, że pokój nieładny..:) Widzimy Zachodnie od tej strony po raz pierwszy. Zanurzamy się więc w klimatach Orawy.Zuberec nie jest ani szczególnie piękny ani pociągający, w porównaniu z Pribyliną wypada blado. Ale to jest nasza baza na dziś. Ze względu na panującą wilgotność i brak solidnego prania od 2 tygodni nasze ubrania i ręczniki zaczynają wydzielać jedyny niepowtarzalny zapach stęchlizny. Po wytarciu się i ubraniu w nie zapach ten przejmują nasze ciała i tak już do końca wyjazdu..:)Zaczynam się martwić czy niedługo nie zacznie na nas rosnąć mech..
2006.08.08 - Zuberec - Zuberec Siska - Pribisska dolina - sedlo Palenica(1573) - Sivy vrch(1805) - Biela skala(1378) - Vysne Hutianske sedlo(950) - Zuberec
No i mamy nasz pierwszy dzień zapoznawczy. Z Nyką w ręce obieramy kierunek na Siwy Wierch drogą nr 204 przez Palenicę. I tu proszę pierwsza przeszkoda - wielkie stado krów. Żeby tylko krów. Jedna z nich na drugiej krowie, no więc chyba nie wszystkie to damy. Mężuś wrzuca zbroję na ruszt, w ręku kijek niczym dzida i dawaj wprost w sam środek wroga. Idę z sercem na ramieniu, jakoś mnie ten jego obstalunek nie uspokaja. Wymykamy się pospiesznie z lini frontu, żegnani podejrzliwymi spojrzeniami muciek. Mężuś do dziś mi wmawia, że ta na górze to też była krowa ?:)Bardzo śmieszne... Towarzystwa nie ma tu żadnego tylko sami my. Na Palenicy mgła rzednie. Widać jakiś wężyk ludzi na Brestowej, odsłania się Salatyński. Właściwie to biegniemy przeciskając się przez kosówkę na ten Siwy Wierch, chcemy coś ujrzeć. Mijamy w końcu pierwszego człowieka, idzie w przeciwnym kierunku. Pod Siwym Wierchem całe morza roślinnych cudeniek. W końcu jesteśmy na wapieniach. Sam szczyt wita nas mgłą, ale od czego cierpliwość - po odpowiednio długim czasie doczekujemy się panoramki. Schodzimy skalnym miastem w kierunku Białej Skały właściwie nie wiemy do dziś, która to na pewno, bo po drodze zaczyna już regularnie padać. A tu kosówka czyli mniodzio, jest nieźle. Krokiem ślizgowym obniżamy wysokość z każdą chwilą coraz bardziej w lesie. Lądujemy na asfaltówie i tuptusiem do Zuberca.
2006.08.09 - Zuberec - Studena dolina - Rohacska dolina - Rohacske plesa - Razcestie k. Rohacskym plesam - Rohacska dolina - Studena dolina - Zuberec
Kap, kap, ciągle pada... a my gdzie tam, oczywiście gdzieś ruszyć musimy. No więc wybieramy Stawy Rohackie, co ni mniej ni więcej wychodzi na dwie godziny asfaltówą do Bufetu Rohackiego ze Zwierówki a później w konkretnym już deszczu pod stawy. A tam niczym nie zrażone kaczuchy robią sobie bale. My opatuleni w polipropylen zaczynamy tęchnąć już na cacy. Trudno nam jest znieść własny zapach. Mimo to dzień zaliczamy jako udany, w końcu nie siedzieliśmy. W słońcu stawki z pewnością mają swój dodatkowy urok, który odebrała nam wszechogarniająca wilgoć. W tym deszczu ciężko się zachwycać jakże mokrym stawem.:)
2006.08.10 - Zuberec - Studena Dolina - Rohacska dolina- Spalena dolina - Banikovske sedlo(2040) - Banikov(2178) - Hruba kopa(2166) - Tri kopy(2136) - Smutne sedlo(1963) - Smutna dolina - Rohacska dolina - Studena dolina - Zuberec
Gonimy pogodę - dosłownie. Rozwijamy tempo aby zdążyć na Banikowską Przełęcz przed najazdem mgłowców. Dolina Spalona nas zachwyca, taka inna nie Zachodnia, przypomina raczej Wysokie. Niestety na przełęcz nie zdążamy. Wkraczamy w sam środek szarugi. Bywa.. ostatnio nawet dosyć często:) Leziemy jednak na Banówkę i słusznie bo całą walka mgłowców z resztą świata koncentruje się dokładnie na grani, która niczym ostrze oddziela jednych od drugich. Mamy więc cały zachwycający teatr. Po jednej stronie mgła, po drugiej reszta świata. Zawsze to przynajmniej 50% widoku:) Przechodzimy linią frontu aż do samej Smutnej Przełęczy, mijając zadziwiająco wyekwipowanych turystów, bez kurtek, w miejskich butkach. Trochę nam się robi żal, że tacy nieroztropni. Na szczęście jest za zimno na burzę. Szlak jest prawdziwie zachwycający, odpuszczamy już nawet wwąchiwanie się w naszą zatęchłość. Wracamy Doliną Smutną cały czas mając w pamięci jak by nas było widać z Wołowca i Rakonia.
2006.08.11
Rankiem budzi na deszczowy Vivaldi na parapecie. Zwijamy manatki - dość tego, czas do domu. Ledwo lądujemy na nizinach, o ironio! - wychodzi słońce.
Czerwiec 2006
Galeria zdjęć
2006.06.18 - Pribylina - Podbanske - Tri Studnicky - Razcestie pod Krivanom(2140) - Maly Krivan(2335) - Krivan(2495) - Maly Krivan(2335) - Jamske pleso(1448) - Podbanske ch. kpt. Rasu - Pribylina
Tatrzański wypad na Krywań był kontynuacją
naszgo krótkiego pobytu na Choczu
i w Małej
Fatrze Zdobyć nasz szczyt postanowiliśmy uderzając z
Pribyliny co nieco
wydłużyło naszą trasę, gdyż SAD jak zwykle dojeżdzał tylko do
Podbanskiej, skąd z buta 45 minut pomykaliśmy do Trzech
Studniczek. Oczywiście ledwo się zbliżyliśmy do osławionej twierdzy
Antona i
Rumcajsa - legendarnych bywalców tych okolic, rozpoczęliśmy
bolesne wytężanie wzroku.
Nasze zapędy paparazzich nie zostały jednak
docenione.. :( Szlak rozpoczynaliśmy bez śladów bytności
sławetnej dwójki. Nie zrażając się marniawą pogodą,
rozpoczęliśmy wspinaczkę. Początkowo bezludnie, wkrótce
minęliśmy kilka osób. Od skraju lasu cała nasza droga usłana
była sasankami aż do Wielkiego Żlebu, gdzie widoczność na zmianę
kiepściła się i poprawiała. Szybko dotarliśmy do Małego Krywania, by
tam ponownie zobaczyć ludzi. Odtąd już przyjemnie z widokami, coraz
wyżej. Pod koniec nieprzyjemny odcinek z rozmiękłym śniegiem,
wyślizganym już z deka. Na szczycie oczywiście powitał nas znajomy hy..
i ziąb przeokrutny. Mając jednak w pamięci szybkie tempo przepływania
chmur poczekaliśmy troszeczkę na upragnioną nagrodę w
postaci dookolnej panoramy.
Droga powrotna z widokami na Dolinę Ważecką tzw szlakiem Staszica okazała się idealna do zejścia. Łagodnie opadająca z widokami prawie przez cały czas. Przy Jamskim Stawie zrobiliśmy małe oględziny miejsca i udaliśmy się szlakiem w kierunku przystanku Sad-u pod Trzema Studniczkami. Tam oczom naszyym objawił nam się ni mniej ni więcej Rumcajs, którego fotę zza drzew zdobytą dzierżymy dumnie do dziś. Pozostałą nam do autobusu godzinkę strawiliśmy na kontemplowaniu życia parkingu i jego ekscentrycznego zarządcy. Odtąd już wiemy skad się bierze tanie paliwo na Słowacji:)
2006.06.17 - Pribylina - Strbske pleso - Smokovec - Bela Voda - Dolina Bielej Wody Kezmarskej - Biele pleso(1613) - Kopske sedlo(1750) - Dolina Zadnych Medodolov - Tatranska Javorina
No i znów byliśmy w Białej
Wodzie tyle, że Kieżmarskiej. A tu wybuchła wiosna. Dookoła
goryczki,
gnidosze, lepnice i nawet kaczeńce przy Białym Stawie, że o sasankach i
dzwonkach nie wspomnę. Obfotografowaliśmy wszystko na cacy i sunącym
krokiem noga za nogą pociągnęliśmy w kierunku Ojczyzny. A po drodze
jeszcze małe obijanko na Gałajdowej Polanie widoki na Jaworowe i Lodowy
oraz mnóstwo
wspomnień jesiennych. Wracamy zadowoleni z wyniku polowania na Rumcajsa
(yes!)
Choć to nie Anton ale zawsze coś (ktoś).
Kwiecień 2006
Galeria zdjęć
2006.04.07 - Zakopane - Dolina Kościeliska - Chuda Przełączka(1858) - Ciemniak(2096) - Chuda Przełączka(1858) - Dolina Kościeliska - Zakopane
Postanawiamy rozliczyć się z Ciemniakiem po zimowemu. Wysiadamy z niezawodnego PKS Puławy i jakże by inaczej wprost do Kościeliskiej. Przecieramy szlak - jest szklanka idzie się twardo, no więc dobrze. Po dwóch godzinach odkrywamy fenomen tej góry: za górą góra, a za tamtą górą jeszcze jedna góra. Gdzie ten Ciemniak? W okolicach południa w końcu się wypłaszcza: już niedługo:) Idziemy teraz po wywianym do lakieru super ubitym śniegu, jest miło:) Na wierzchołku hyc nad hyce, ręce marzną. Za to Krywań jak zwykle świeci. Lecimy jeszcze na Krzesanicę i wracamy tak jak przyszliśmy. Śniegu jakby w grudniu, Kominiarski prawie jak Alpy:)
2006.04.08 - Zakopane - Dolina Chochołowska - Grześ(1653) - Rakoń(1879) - Wołowiec(2064) - Rakoń(1879) - Grześ(1653) - Dolina Chochołowska - Zakopane
Lecimy dziś na Wołowiec. Przez Grzesia i
Rakoń, żeby zachęcić się do
wyjazdu na Zachodnie
Słowackie w lecie. Zachęta nam wychodzi, zdjęcia
też. Poziom napałkowości na Zachodnie 10 w skali Boufforta. Ze
schroniska na Wołowiec idziemy 3,5h, lampa nie z tej ziemi. Po kolei
wita nas Brestowa, Salatyński, Spalona, Pachola, Banówka,
Hruba Kopa i Trzy Kopy. Rohacze dopiero z Wołowca pokazują rogi. Na
Płaczliwym spora grupa turystów. Na Wołowcu szczęśliwie
znacznie mniejsza:) W drodze powrotnej buty w rakach boleśnie wyrywają
nam ciało z pięt i tak już do końca wyjazdu:( Cóż czego się
nie robi..
2006.04.09 - Zakopane - stacja kolejki Goryczkowa - Kasprowy Wierch(1987) - Beskid - Liliowe(1952) - Skrajna Turnia(2096) - Liliowe - Hala Gąsienicowa - Zakopane
Dziś ambitnie postanawiamy atakować Świnicę. Udajemy się do stacji kolejki Goryczkowej, by zaoszczędzić trochę sił. No i tam small surprise - kolejka nie pojedzie. No i co ? Pozostaje nam pomykanie wyratrakowaną nartostradą na Kasprowy. Ale kwas:) ALe idziemy a co.. Doznania górskie zero, przyjemność minimalna, zamiast śniegu lodowisko, hihi, to żeśmy się załatwili... Docieramy na Kasprowy lekko zdechnięci. Idziemy na tą Świnicę ale już bez entuzjazmu. Jest późno i nie ma już zapału, poza tym nie mamy czekanów a śniegu huhu. Osiągamy więc tylko Skrajną Turnię i trochę Pośredniej i zdobywamy Świnicę - wzrokiem:) Za to z powrotem przecieramy sobie przejście z Liliowego do Gąsienicowej, też jest zabawnie.
2006.04.10 - Zakopane - Wierch Poroniec - Gęsia Szyja(1490) - Waksmundzka Rówień - Polana Pańszczyca - Dolina Pańszczyca - Murowaniec - Boczań- Zakopane
Z powodu przewidywanej gorszej pogody wyjazd dobawiamy wejściem na Gęsią Szyję i bardzo pouczającym przejściem przez Polanę Waksmundzką i Pańszczycę do Doliny Gąsinnicowej. Oczywiście pomysł jest mój a skutki pomysłu ponosimy oboje. Rezultat to szukanie szlaku w całkowicie zasypanym lesie, brodzenie w śniegu za kolana, rewelacja. Znajdujemy się w końcu w Pańszczycy i tam dopiero jakiś widok. Za parę chwil ponownie mitrężymy siły na przecieranie lasów w okolicach Gąsienicowej ale cóż jakieś frycowe musi być. Przy Boczaniu spotykamy turystę wracającego z Zawratu. Dosłownie szlag mnie trafia...:) z zazdrości. Tam konkrety a my tu po Pańszczycy se łazimy w śniegu - rewelka.
Listopad 2005
Galeria zdjęć
2005.10.29 - Zakopane - Dolina Jaworzynki - Hala Gąsienicowa - Skrajny Granat(2225) - Pośredni Granat(2234) - Zadni Granat(2240) - Zmarzły Staw(1788) - Hala Gąsienicowa - Zakopane
I znów korzystamy z promy w PKP i chwalimy dzień w Tatrach. A jest co chwalić, prawie listopad a tu lato:) Obieramy azymut na Skrajny Granat no więc tradycyjnie Jaworzynka, Hala, Staw Gąsienicowy i niedługo już w skałach granackich grzani słońcem. Gdzieniegdzie oblodzenia i ślisko. Wierzchołek za to wygrzany jak zapiecek a całość sielanki dopełnia widok rdzawych już grani. Jesień jak się patrzy. Namawiam mężusia na przejście do Zadniego. Cała Orla Perć na wyciągnięcie ręki. Ale radość. Z Zadniego równie przyjemnie zbiegamy z powrotem. A w górze nieskazitelny bezchmur non stop.
2005.10.30 - Zakopane - Stary Smokovec - Hrenienok - Tery'ego chata - Sedielko(2376) - Javorova dolina - Zakopane
Idziemy na Lodową. Ze względów
transportowych od południa na północ. Cudem zdążamy na
zaplanowaną kolejkę do Hrebienoka i w dwie godziny później
witamy już Chatkę Tery'ego. Pod chatką Costa del Sol, na wygładach
miłośnicy słońca, rzec by można panna Krysia na turnusach... Lato się
nie poddaje. Robi się gorąco więc z tęsknotą zaglądamy w czeluść
Lodowej Dolinki. A tam śniegi -pierwsze, zmarznięte. Czyli dobra nasza,
zamiast piargu Lodowej mamy normalne wejście. Na przełęczy - bajka i
mała prawie pornograficzna ciekawostka.
Widok się nie kończy, podobnie nasz apetyt nawet po dwóch
kanapkach. Zasilamy w kalorie nasz entuzjazm na dłuuuugie zejście
Jaworową. Oj długie.
2005.10.31 - Zakopane - Zdiar Monkova dolina - Riglanska dolina - Siroka dolina - Siroke sedlo(1826) - Kopske sedlo(1750) - Biele pleso
I znów na Słowację, tym razem Bielskie. Monkową Doliną na Szeroką Przełęcz Bielską. Samotnie wspinamy się w mroźnej scenerii ostatniego dnia października. Szlak jest megałaskawy. Nie zamęcza a widać nawet Pieninki. Przełęcz za to prezentuje nam książkową panoramkę Wysokich okraszoną rdzą traw i przedziwnym kolorem ziemi. Dosłownie feeria barw. Aparat nie nadąża za nami, cóż nie nasza wina. Tchórzymy przed kłusem na Płaczliwą Skałę - jest zbyt piękna pogoda:). Przez Kopske Sedlo docieramy nad Biały Staw i leniuchujemy aż miło.
2005.11.01 - Zakopane - Nosal - Zakopane
Wyjazd kończy się Nosalem bo musimy na pociąg. Zdjęcia do bani, wszystkie pod słońce. Jestem pierwszy raz na Nosalu gdy nie ma śniegu:)
Pażdziernik 2005
Galeria zdjęć
2005.10.08 - Zakopane - Lysa Polana - Bielovodska dolina- Litvorove pleso(1860) - Rohatka - Litvorove pleso - Bielovodska dolina - Lysa Polana - Zakopane
Mając w pamięci podróż pośłubną
postanowiliśmy odświerzyć zastałe mięśnie i udać się w Taterki.
Pierwsze nasze kroki kierujemy do niezdobytej jeszcze przez nas Doliny
Białej Wody. Początkowo przyjemnie i z lekkimi widokami,
wkrótce wchodzimy w las i dopiero po 1,5 godzinie jesteśmy w
okolicach Kaczej Siklawy skąd już sama przyjemność. Jesteśmy teraz w
samym cyrku Białej Wody, zewsząd widoki, wiszące dolinki, Rumanowy,
Żłobisty, Ganek i Rysy. Jesteśmy coraz wyżej i wyżej i już niedługo
mijamy Hrubą Turnię i docieramy do Zmarzłego Stawu. A tam już szlak na
Rohatkę dobrze widoczny. Dookoła ziąb października, grabieją ręce bez
rękawiczek. Idziemy, żeby się rozgrzać. Wspinaczką na Rohatkę okazuje
się być raczej walką z osypującymi się spod nóg kamieniami.
O 12.50 jesteśmy już w przełęczy. Widok na Staroleśną przypomina jako
żywo pannę w sukienkach z piargu. Niebo jak to październik - żyleta:).
2005.10.09 - Zakopane - Morskie Oko - Szpiglasowa Przełęcz(2110) - Dolina Pięciu Stawów Polskich - Dolina Roztoki - Zakopane
A dziś z Antonami odwiedzamy ojczyźniane tereny ceprostrady na Szpiglas. Ludzi mało jeśli nie liczyć Morskiej Drogi oczywiście. Na Szpiglas Droga jak zwykle urocza. Antony zjawiają się po szwajcarsku czyli sharply at 11 am. Co za ludzie:) Ze szczytu mężuś obfotografowuje rysę Rysów chyba ze sto razy dumny z dokonań z miesiąca maja. Oczywiście jego zoomy są takie sobie... Za to Bielskie i Kozi wychodzą jak trza po bożemu. Nastrój sielanki nas nie opuszcza. Na niebie siekierezada jeśli nie liczyć jednej małej chmurki.
2005.10.10 - Zakopane - Bela Voda - Dolina Bielej Wody Kezmarskej - Chata pri Zelenom plese(1551) - Kolovy priechod(2118) - Jahnaci stit(2230) - Chata pri Zelenom plese(1551) - Dolina Bielej Wody Kezmarskej - Bela Voda - Zakopane
Mężuś wyjechał wczoraj, zostawił mnie na
pożarcie tym Antonom.. Jedziemy na Jagnięcy. Do przyjaciół
Słowaków. Biegniemy od Bielej Wody do Kieżmarskiej a tam
jesień na potęgę. Zmitrężamy chyba z godzinę na zdjęcia. Staw zamarzł,
takoż roślinność dookoła i baterie do aparatu. Wyliczamy czas do
autobusu z powrotem i jest mega na styk, no więc decydujemy
się
atakować. Odstawiam nieco Antonów, gdyż to ja muszę zdążyć,
oni mogą później. Właściwie to biegnę na ten Jagnięcy. W
Jagnięcej Dolince nikawo.. Cisza oko wykol i ciepłe nagrzane skały,
biję
rekord wejścia w niecałe 1h 25min na Jagnięcy. Jest uroczo. Kołowy jak
zwykle pod słońce:) W drodze powrotnej mijam Antonów i
umawiamy się na na 14 przy schronisku. Schodzę relaksem i robię
zdjęcia tej oszałamiającej rozbuchanej jesieni. Jarzębiny
żarówisto oświetlają całą Kieżmarską. Medodoły też. Staw
tylko zimny, skostniały, jak Mały Kieżmarskim nad nim. Dosłownie punkt
2 pm zza krzaków wynurza się dwójka
Antonów i znów jesteśmy razem.
Sierpień 2005
2005.08.01 - Pribylina - Pribylina Zruby - Kamenista dolina - Pysne sedlo(1788) - Blyst(2159) - Bystra(2248) - Bystra dolina - Pribylina Hrdovo - Pribylina
Namówieni przez naszych przyjaciół Antonów wybieramy Tatry Zachodnie na urlop sierpniowy. Odsądzeni od czci i wiary jak możemy na miesiąc przed własnym ślubem zamiast załatwiać formalności to my se jedziemy gdzieś. Fuj.. Niezrażeni tym jednak wsiadamy w uroczy PKS Puławy i udajemy się do Pribyliny najmilszego miejsca w całych Tatrach. Wyjazd inaugurujemy debiutem na Bystrej. Plan zakłada wejście z Podbańskiej przez Kamienistą, no więc ruszamy. Mały szczegół tylko umyka naszej uwadze - Kamienista jest cała zrujnowana po ziomowych kalamitach.. Początkowo dosyć znośny szlaczek zamienia się wkrótce w plątaninę połamanych drzew i zrujnowanych ścieżek. Idziemy na czuja. Pogoda jest coraz gorsza. Mokro i siąpi. W okolicach Kamienistego Potoku zaczyna być już widać ślady wczorajszego gradu. Leżą lodowe kulki wielkości śliwek. Trawa utłuczona, potoki pędzą jak oszalałe. Nad całą granią wiszą niezłe chmury ale się nie zrażamy. Nie wiedzieć kiedy osiągamy Pyszniańską Przełęcz i dobijamy do Bystrej. Oczywiście widoki zero.. Wyciągam z butów nogi i bohatersko wykręcam skarpetki bo ten chlupot doprowadza mnie do szału. Na wierzchołku nie zabawiamy zbyt długo i wędrujemy dalej granią. Zaczyna się odsłaniać na momencik i widzimy cały ten piękny cyrk Dol. Bystrej i stawy w dole. Schodzimy teraz ostro w dół zakosami aż do dna doliny i tu niespodzianka - trzeba sie przedrzeć na drugą stronę potoku. Mostka ni ma, brodu też ani widu ani słychu. Po drugiej stronie w tej samej sytuacji co my debatuje kilka osób. Szukamy najlepszego miejsca ale wzdłuż potoku nieprzebrana kosówka. W końcu decydujemy się na przejście. Oczywiście kompletnie moczymy i tak mokre buty. Jest nieźle..Grunt, że nie połamaliśmy nóg. Jeden delikwent nie miał aż tyle szczęścia i coś sobie zrobił z kostką..
2005.08.02 - Pribylina - Uzka dolina - Jamnicka dolina - Razcestie Zahrady(1297) - Ziarske sedlo(1917) - Placlivy Rohac(2125) - Ostry Rohac(2088) - Volovec(2064) - Jamnicke sedlo - Jamnicka dolina - Uzka dolina - Pribylina
Ja już dziś muszę na te Rohacze. Mężuś ustępuje i z samiuśkiej Pribyliny na piechotkę aż miło Dol. Jamnicką osiągamy Rohacki Kocioł. Przyroda wita nas tu świstakami i niezwykła zielonością. Nad nami wisi Rohacz Ostry a my łagodnie się wznosząc dochodzimy szybciutko na Żarską Przełęcz. Nie ociągamy się tylko hajda na Rohacza. Grań nas nie rozczarowuje. Jest bosko. Piękna ekspozycja i granit pod rękami czyli to co tygrysy lubią najbardziej. Pokonujemy łańcuszki i schodki Rohacza Ostrego i docieramy do Jamnickiej Przełęczy gdzie oczywiście muszę namawiać mężusia na Wołowiec. Wygrywa mój urok osobisty i chwilowo jesteśmy w Polsce. Na Wołowcu jak zwykle kupa ludzia. Zawracamy do siebie do Pribyliny:)
2005.08.03 - Pribylina - Strbske pleso - Hincove pleso - Koprovsky stit(2363) - Hincove pleso - Strbske pleso - Pribylina
Z poznanym Kolegą z Polski wyruszamy dziś luksusowo autem do Strbskiego Plesa by pokonać Koprowy. Szlak nas czaruje, ja czaruję moich towarzyszy bo wleką się za mną niemiłosiernie.. Na czubku Koprowego urządzamy klasyczną labę z podziwianiem zmieniających się jak w kalejdoskopie chmurek złotopiórek. Widoki jednak są nie ma co zaprzeczać. Wysoka nawet w kilku łatach śniegu.
2005.08.04 - Pribylina - Uzka dolina - Otargańce - Jakubina(2194) - Hruby vrch(2137) - Koncista(2002) - Rackovo sedlo(1975) - Rackova dolina - Uzka dolina - Pribylina
Dzisiejszy dzień ma być maksowy bo idziemy na Otargańce czyli powykańczać nogi w tych 1800 metrów przewyższenia. Znów musimy najpierw łojnąć te 45 minut z Pribyliny do wylotu Raczkowej i dopiero stąd zaczyna się mozół. Początkowo przez las wkrótce wychodzimy już w kosówkę. Szlak jest zarośnięty porządnie, nieczęsto widać odwiedzany. Na grani wita nas słońce co za ulga - w końcu piękny dzień. Zaczyna się robić ciekawie mijamy po kolei szczyty Otargańców upajając się pięknym skalistym ich charakterem. Nóżki pracują porządnie. Szczytów po drodze co niemiara. A na Raczkowej Czubie to dopiero widok. Bomba!! Schodzimy na Jarząbczy i Kończystą nad Jarząbczą i znów podziwiamy ojczyznę. I to koniec pięknej pogody. Zaciąga się piękna czarna chmura, przyspieszamy nieco tempa. Na szczęście to tyko straszak. Wleczemy się Raczkową doliną, nieco uśpieni monotonią. Z letargu wybija mnie moje własne głośne bęc. Ląduję twarzą w kamieniach zatopionych w wodzie. Cudem jakimś moje oczy w okularach trafiają dokładnie między nie. Mam rozcięte czoło, troszkę zalewa mnie krew. Kolana jedno i drugie dotkliwie obite. Ponad okiem błyskawicznie rośnie mi gula - na miesiąc przed ślubem!!. Podnoszę się i jakoś otumaniona adrenaliną jakby nigdy nic idziemy dalej. Docieramy do naszej kwaterki cali i szczęśliwi.
2005.08.05
Budzimy się rano i... Trombka! Moje kolano jest w strasznym stanie, po prostu jeden wielki koszmar. Nie mogę zginać nogi. Poza tym leje jak z cebra. Jedziemy do Liptowskiego Mikulasza do apteki gdzie dostajemy Fastum i żel arnikowy na opuchy:) Pomagają w małym stopniu. Jestem rozgoryczona moim roztargnieniem i takim głupim wypadkiem!!
2005.08.06 - Pribylina - Strbske pleso - Popradske pleso - Sedlo pod Ostrvou(1966) - Popradske pleso - Strbske pleso
Mimo bólu i straszności jakie czuję przy każdej próbie zgięcia nogi postanawiamy jechać do Strbskiego Plesa i ewentualnie iść na Osterwę. Oczywiście mężuś dręczy mnie niemiłosiernie, żebyśmy dali spokój ale nie mogę sobie nawet wyobrazić siedzenia bezczynnie. No więc idziemy powolutku ja ciągnę nogę za sobą niczym kulawy żebrak. Osterwa cała w chmurkach ale przez moment widzimy nawet Wysoką.
2005.08.07 - Pribylina - Liptovsky Mikulas - Ziar - Ziarska dolina - Ziarska chata(1289) - razcestie Pod Homolkou(1686) - Ziarska chata - Ziarska dolina - Ziar - Liptovsky Mikulas - Pribylina
Nie daję za wygraną i udaję przed samą sobą, że jestem w świetnej formie.Wyglądamy za okno i tu niezła niespodzianka: śnieg na graniach (sic!) W końcu sierpień mamy. Postanawiamy jechać do Żaru via Liptowski Mikulasz . Zsynchronizowanie autobusów nie jest wcale łatwe, dojazd z Pribyliny zajmuje nam 2h i to przy wyruszeniu o 6 rano. Cieszymy się i z tego. Podchodzimy od przystanku ponad godzinę i jesteśmy przy schronisku. Ruszamy niestrudzenie dalej i po chwili już zaczynają się śniegowe połacie. My tylko w butach bez kijków nawet. Jest ślisko. Obieramy na celownik Żarską Przełęcz. Idziemy już koło godziny ale jest coraz gorzej noga rwie a warunki nawet nie wspomnę. No więc wracamy jak niepyszni. Zachwyceni mimo wszystko urodą Żarskiej i stoków Barańca tak okazałych.
2005.08.08 - Pribylina - Tri Studnicky - Pribylina Permon - Koprova dolina - Razcestie pod Hlinskou - Koprova dolina - Pribylina Permon - Pribylina
Wyruszamy do Trzech Studniczek z zamiarem pójścia na sami nie umiemy się zdecydować co. Może na Krywań ale będzie przecież ciężko no więc może Dol. Koprową na Zawory. Postanawiamy ostatecznie przeciąć z Trzech Studniczek w Koprową i znów się rozczarowujemy bo szlaczek skrótowy nieczynny. Wracamy więc do Podbańskiej, fuj i rozpoczynamy marsz Dol. Koprową - bardzo długi marsz. Dochodzimy do Garajowej Strażnicy i jest co? Piękna pogoda. Ech jaki ból:) A my tu lasem mkniemy. Odliczamy sobie czas na powrót i wychodzi na to, że zawracamy w środku nie wiadomo czego nie dochodząc nawet do Ciemnych Smreczyn.
Maj 2005
2005.05.26
W 3 tygodnie po cudnych bieszczadkowych osiągnięciach wyruszamy w wiosenne Tatry. Rozruch robimy prosto z autobusu na Starorobociański przez Ornak. Wita nas rozbuchana wiosna. Goryczki modrzą się w trawie, trawa próbuje swych sił. Na Iwaniackiej jemy turbodopalacze i krok po kroczku pniemy się na grzbiet Ornaku. Słońce rządzi. My opalamy blade lica. Naokoło szczyty jak łaciate krowy. Śnieżne łaty i zeschłe murawy. Oczywiście plan Bystrej upada zaraz po tym jak go wypowiadam. Mężuś torpeduje go okrutnie swym językiem służbisty. Czyli idziemy na Starorociański jak Bóg przykazał. Kroczek za kroczkiem i już na szczycie. Mężuś dostępuje całkowitego wyleczenia z kataru. Cóż góry są dobre na wszystko. Podziwiamy szczególnie Raczkową Czubę z uroczą gruntową lawinką.
2005.05.27
Burza mózgów pod Morskim Okiem. Ja chcę na Rysy mężuś się waha i to poważnie. Przekonuję go jednak. Idziemy . Do Czarnego Stawu pełen luz - pani w klapkach, wycieczki szkolne. Widać jednak, że są tacy co idą wyżej, my za nimi. Staw prawie cały zmrożony. Zakładamy raki i huzia. Początkowo w pełni sił idzie się nam gładko. Później zaczynają się już stromizny no więc nieco zwalniamy. W niedługi czas potem odstawiam mężusia. Śnieg jest mokry ale w cieniu twardy. Zaczynam coraz bardziej dyszeć, jednak śnieg to nie granit W dwie godziny od Morskiego czuję już potężny deficyt energetyczny. No więc na stół chlebek i bakalie. Ale całkiem zaschło mi w gardle. Patrzę jak świeżo poznany kolega właśnie mnie wymija. O dziwo większość ludzi zupełnie bez raków. Błogosławię te ostatnie metry na szczyt. Jestem tu w rekordowym dla mnie czasie. No więc czas na foty, wyciągam aparacik pstrykam, ale widzę, że można jeszcze przecież na słowacki wierzchołek. Zabieram manatki i oddalam się od gromadki na wierzchołku. Tu nikogo nie ma. Siedzę sobie i delektuję się świeżo oddzyskanym oddechem. Zadziwiające jak szybko się człowiek regeneruje na szczycie:) Z tej radości zacinam kliszę w aparacie i prześwietlam część nowej. Cudem zdjęcia wychodzą. Cieszę się jak dziecko, zdobyliśmy w końcu Rysy. Mężuś zjawia się po pół godzinie, też szczęśliwy. W końcu porządnie widzę Ganek! Robimy zdjęcia na wszystkie strony i zarządzamy odwrót. Zejściem rządzi mężuś i o zgrozo zaczynamy iść letnim szlakiem. Na szczęście udaje nam się szybko dosyć zejść z tych manowców i wrócić do rysy. Stąd już sama przyjemność, choć niektórzy w ogóle nie zwracają uwagi na innych i robią jakieś dziwne rzeczy. Jesteśmy przemoczeni od kolan w dół. Ale o to chodziło.
2005.05.28
Mężuś nie był na Kościelcu, więc nadrabiamy tę poważną niedoróbkę i Jaworzynką w pięknej scenerii wiosny idziemy oglądać Gąsienicową. Malowniczy szlaczek zdobywamy znów rekordem tym razem już razem. Mężuś uczy się szczegółowej topografii Gąsienicowej.
2005.05.29
Goni nas dziś PKP więc zostaje nam tylko Rusinowa Polana z gratisowym całym stadkiem baranów. W życiu nie sądziłam, że toto tak po ludzku beczy..:)
Kwiecień 2005
2005.04.01
W Tatrach Antony, więc pakujemy manatki. Dojeżdżamy a te Gagatki na nas czekają. I mówią, że idą na Kozi z nami. Kurcze... Godzina nieco późna ale zapał oczywisty. Brniemy więc w śniegi Pięciu Stawów Roztoką i znajdujemy się w schronisku. Tu następuje krótki plan i rozeznanie i decyzja: Idziemy. Zaczyna się nasza droga przez mękę. Chyba ze cztery godziny w przepadającym śniegu aż na sam wierzchołek. Boże mój ale jest męcząco. W odległości 40min od wierzchołka jestem bliska rezygnacji. Widać już tak pięknie wszystko z góry zaczynam mieć dość. Mężuś zostaje maksymalnie w tyle. Antony liderują, Dochodzimy na szczyt i wzruszamy się niezmiernie. Nasza radość jest wprost proporcjonalna do wysiłku jaki włożyliśmy w to wejście. Patrzę w dół wypatrując mężusia a ten se siedzi i ani myśli ruszyć. Konstatuję, że nie da rady. Z Antonami robimy foty dla potomności, Anton referuje okolicę. A tu proszę napełza mężuś!!! Jesteśmy więc razem i świętujemy:) nasz wieki wyczyn zimowy. Powrót idzie gładko, Antony zjeżdżają na d.., my schodzimy. W schronisku posilamy się jakże zasłużoną pomidorówą i zdajemy sobie sprawę, że jest już maksymalnie późno. Do Palenicy docieramy po odjeździe ostatniego autobusu. Busów oczywiście ni ma. Szczęśliwie łapiemy pana z samochodem do Poronina czyli jest dobrze!! Ale dzień!!
2005.04.02
Mężuś ma dość i to konkretnie. Rozdzielamy więc siły: Antony na Wołowiec, a my lightowo na Przełęcz pod Kopą Kondracką i w kierunku Kasprowego. Ech gdzie nasz rozsądek. Z lightowego dnia robi się superstres, bo na całej grani nad Cichą przepiękne nawisy i to od południa. Ech rozumne to my nie jesteśmy. Klnąc na czym świat stoi docieramy do Kasprowego. Na dodatek posmarowaliśmy się za mało i słońce robi z nas podsmażony bekon. Mężuś wygląda upiornie.
2005.04.03
I znów ponownie z Antonami tym razem na Kasprowy od Gąsienicowej. Mężuś zakapturzony niczym krzyżacki komtur skrywa się przed światem a ja z Antonem uderzam na Pośrednią Turnię. Anton również spala się na grzankę. Obaj obłażą ze skóry i dostają opryszczki. Pociągający widok to to nie jest...
Listopad 2004
2004.11.11
Super okrężną trasą Lublin-Dęblin-Radom-Kraków-Zakopane docieramy w Tatry na jesienne użycie. Na pierwszy ogień bierzemy Małą Łąkę dawno nie odwiedzaną. Dmie konkretnie, wiatr robi z nas balony. Od południa ciągnie na nas grubachny wał chmur. To chyba halny nas dobawia. Wędrujemy na Przełęcz Kondracką i wkoło nas coraz więcej chmurnego Mordoru. Za to Giewont świeci. Hyc nad hyce hycem pogania, zjeść nie można spokojnie bo ręce grabieją. Mowy nie ma o postojach. Oglądamy wszystko w biegu i ruszamy do Doliny Kondratowej wprost w dół w zalane słońcem morze traw. Ogarnia nas przemożny sielankowy nastrój. Gdyby nie góry cóż mogłoby z tego wyniknąć..:)
2004.11.12
Pogoda max jak to listopad. Na niebie ni chmurki. Idziemy na Liliowe przez Boczań. Pierwsze śniegi błyszczą dookoła, cała Gąsienicowa z bajkowym pojezierzem, my do góry. Liliowe wita nas porażającym widokiem na Krywań i rozbudza mój nieposkromiony apetyt na dalsze zdobycze. Sprawdzoną metodą : no jeszcze troszkę do góry zaciągam mężusia na Świnicę. Hehe ale się nie spodziewał. A ile biadolił po drodze, olaboga...Ale jesteśmy tu i uczymy się panoramki. Szczyty wyrzynają w tym błękicie swój niepowtarzalny urok. Wierzchołek Świnicy zupełnie bez śniegu.
2004.11.13
Idziemy nad Morske Oko z zamiarem pójścia na Wrota Chałubińskiego. na niebie fatalność. Nad Okiem nic nie widać. Tylko zapalczywość pcha nas w górę. Po jakimś czasie rezygnujemy jednak. Pada śnieg z deszczem. Wracamy przemoczeni do suchej nitki. Dobrze, że na kwaterce jest grzejnik:)
2004.11.14
Zima zima.. idziemy na Nosal. Przecieramy szlak w całkowitej samotności i kompletnie bez widoków. Śnieg jednak jest fajny.
Sierpień 2004
2004.08.01
Zabieram tego gamonia w Tatry Słowackie. Jak my ze sobą wytrzymamy całe dwa tygodnie - God knows? Bukujemy się w Nowej Leśnej oczywiście u Cyganów. Gamoń jak zwykle super przygotował cały wyjazd. Mamy nawet sznurek do bielizny (sic!). Ja mam za to lżejszy plecak.. Zaczyna się nasza długa zabawa z chmurami.. Zaczynamy od podejścia w kierunku Chaty Zamkowskiego by z bliska odświeżyć pamięć. Wodospady walą z góry jakże miło jest i anielsko. Miłość kwitnie w tej scenerii. Gagatek zachwycony i okazuje wdzięczność:)
2004.08.02
Oczywiście ja chcę na Rysy ale z rana budzą nas mega chmury. Jedziemy na Strbskie Pleso i zaliczamy Staw Hińczowy, dla nas obojga nowość. Zachwycamy się Basztami i zawieszoną Dolinką Hińczową. Dla G. wszystko tu nowe ino piwo i śliwowicja dziwnie znajome...
2004.08.03
Dziś szlaczek żółty around Solisko. Mój zawsze chciany niezrobiony dotychczas szlak. Zanurzamy się w Dolinę Młynicką i z każdą chwilką jest nam coraz milej. Przy Vodopadzie Skok chmurki dopadają nas bezlitośnie. Ale nie pada chociaż. Nie dajemy za wygraną, brniemy dalej. Przed Bystrym Prechodem Gagatek słabnie na siłach i muszę na niego czekać. .. Cóż wychodzi siedzący tryb życia.. Zachwycamy się Stawami Furkotnymi i naszą w nich samotnością. Obżeramy się lokalnie przygotowywanymi specjałami czyli tym co Gagatek upichci na naszej kwaterce z paradajek, cesnaku, kalafiorka i struhanki z peciva. Boskie jedzonko:)
2004.08.04
Mimo złowieszczych chmur nad całą granią Tatr zaciągam Gagatka do doliny Wielickiej i na Polski Grzebień. Po drodze przecudnej urody ogród wielicki. Na samej przełęczy przeciera się no więc tylko tego mi rzeba. Na siłę i podstępem dowlekam Gagatka na Małą Wysoką, nie bez satysfakcji zresztą:) A ze szczytu po raz drugi zakochuję się w Bradavicy i jej piargowych sukieneczkach. Oglądamy też Dolinę Staroleśną i jesteśmy w siódmym niebie nawet z tymi chmurkami wciąż nad głową.
2004.08.05
Dziś obiecuję Gagatkowi dzień lajtowy no i wybieram szlaczek Doliną Rakuską z planem znalezienia się przy Białym Stawie. I tu surprise - gubimy się aż miło. Załazimy aż na grań Bielskch podążając głupowato za brakiem szlaku i nędzną ścieżyną, która wkrótce prawie całkowicie ginie. Razem z nami gubi się jeszze jeden człowiek-jakiś Słowak. Znajdujemy się wkrótce na starym zamkniętym szlaku w okolicach Skalnatych Wrót gdzie udaje się nam wyjrzeć z mikro polany i ocenić gdzie jesteśmy. Po obejrzeniu okolicy wszystko jasne. Na szczęście wszędzie jest pełno niby ścieżek obieramy więc jedną w dół i nadwyrężając sobie boleśnie łydki jakimś cudem znajdujemy szlak do Plesnivca niedaleko miejsca gdzie się zgubiliśmy czyli mamy w plecy dobre dwie godziny albo i lepiej:) Żeby było śmieszniej w tym samym miejscu za parę dni zgubią się nasi przyjaciele, hihi. Pod Białym Stawem jesteśmy szczęśliwi jak nigdy. Jeszcze bardziej niż Biały Staw podoba nam się Stręgacznik na drodze do Zelenego Plesa. Tamżę posilamy się kapustovą polevką która ląduje nie mniej ni więcej tylko we wrażliwych miejscach Gagatka:) Wracamy więc z żywym wspomieniem Tatr Bielskich.
2004.08.06
Jedziemy do Jaskini Bielskiej. Odsłuchać wielkiego popu pod ziemią.
2004.08.07
Z uwagi na fatalną aurę obieramy azymut na Osterwę i stamtą tranzytujemy się do Doliny Batyżowieckiej, gdzie Gagatek kategorycznie odmawia zdobycia Bułki nie mówiąc już o Kościółku. Fuj... Jestem pełna goryczy i zniechęcona jego brakiem zrozumienia tematu. Siedzimy urzeczeni doliną ja ciągle myśłę o kłusie takim malutkim zboczeniu ze szlaczku zupełnie niegroźnym, ale Gagatek wszędzie widzi tylko Mordor, mega przewieszki, nawisy, niedługo lawinę by chyba zobaczył jakbyśmy dłużej posiedzieli. Na koniec w Wysnych Hagach zawłaszczam jeszcze przydworcowy zameczek.
2004.08.08
Odstawiamy total labę nad Strbskim Plesem. Czysty dekadentyzm nas ogarnia, łącznie z wyciskaniem pryszczy - fuj...
2004.08.09
Mimo mordoru na niebie idziemy na Sławkowski. Nad nami wisi wielka ławica mgłowców. Widać tak do 1800 m npm. Gagatek wlecze się bez sił. Czekam i czekam na niego wciąż. Cudem na wierzchołku mamy widok. Szok!!! Wyciągam mapę i wszystko co dookoła oznaczam w pamięci. Gagatek szczęśliwy jak diabli. Napałek tak samo. Oczywiście pod wieczór się rozjaśnia. O ironio:(
2004.08.10
Robimy dziś kawalątek magistralki czyli kierunek Zamkowskiego Chata i stamtąd trawersikiem do Skalnatego Plesa. Tu oglądamy Łomnicę i ciężkie wiszące hy.. Gdy wracamy wprost do Tatrzańskiej Łomnicy robi się co? Czysty błękit. Bardzo śmieszne. A na przystanku rozbijamy miętowe kropelki w plecaku i mamy naprawdę niezły ubaw, pasażerowie autobusu zupełnie nieświadomie się inhalują.
2004.08.11
Dziś będzie max total czyli Czerwona Ławka. Gagatek napalony jak diabli. Pod Chatę Tery'ego idzie się nam w pełnym słońcu czyli ciężko. Ale co tam Ławeczka nas kusi. Tuż pod nią zacieramy ręce i huzia do góry. Gagatek zaciera sobie ręce kremem przeciwsłonecznym co wcale nie jest śmieszne na tych łańcuszkach. Na Priecnym Sedle już oczywisty koniec błękitu, za to przed nami Strzeleckie Pola. Ale jest fajnie. Wleczemy się niespiesznie, nasycając się widoami. Za to Małą Zimną Wodą to już mamy tempo... Chyba ktoś tu głodny jest...
2004.08.12
Kończymy nasz pobyt w Nowej Leśnej machamy górkom gorrrąco. I liczymy na jeszcze. Naprawdę się nie pozabilijaliśmy, więc może coś z nas będzie:)
Maj 2004
2004.04.30
Dopiero co się znamy i jedziemy już się testować w majowym survivalu w Tatrach. Po perturbacjach pkp-owych docieramy okropnie niewyspani pod samiuśki Giewont. I prościutko do Kir, by na Ciemniak ruszyć, na porachunki. Gagatek oczywiście pełen zapału, ale cóż, duch to może i waleczny ale ciało lekko niemrawe. Wiedziona współczuciem biorę od niego plecaczek i tak brniemy w tym śniegu do góry ja kobieta radziecka, prawie na traktorze i siedzący 10 godzin dziennie urzędniczyna ze stolicy. Oj, śmiesznie to wygląda. Ciemniak za to łoi nam skórę jak trzeba. Ani myśli się poddać. Po drodze oczywiście z pińć fantomasów szczytu, każdy wywołujcy jakże złudne : to już niedaleko! Idziemy ślamazarnie i zaczynam się zastanawiać czy z nas co będzie jak tu takie problemy..:) Cudem boskim doczłapujemy na wierzchołek, gagatek dopada go jak pies ochłapu i dyszy... Ech zuu. A tu proszę Krzesanica przed nami przecież nie będziemy jak te głupki wracać o jednej zdobyczy na dół. No więc dalej cała naprzód. Mijamy po kolei Czerwone Wierchy w siekącym nas halnym z małymi igiełkami deszczośniegu. Ale jest hardcore. Docieramy w okolice Kopy Kondrackiej i schodzimy do Kondratowej w ciągłym deszczu. Przemoczenie 10 na 10. Buty - ech buty... Poimy się krupniczkiem na kwaterze i mocno rozgrzewamy zziębnięte ciała, krzesając świeżo rozkwitłe uczucie.
2004.05.01
Niedoschnięci, wymęczeni wczorajszą brawurą halnego na Wierchach, spokojnie zdobywamy dziś Iwaniacką Przełęcz z zachwycającymi krokuskami. Powietrze mało urokliwe, przezroczystości marniawej. Na dokładkę odwiedzamy sobie Smreczyński Staw, żeby było ciutkę romantycznie.
2004.05.02
Uderzamy w stronę wywierzyska olczyskiego ale nie znajdujemy go zbytnio. Zaliczamy więc Kopieniec z uroczym widoczkiem. I tu się rozstajemy. Smutek aż przewierca. Gagatek do Warsaw a ja jeszcze pod Murowaniec i Czarny Staw. Droga w samotności to nie to.. :( Dopiero pod Czarnym Stawem gdzie ludzia nalazło robi sie co nieco bardziej swojo. Powrót jak zwykle Boczaniem, w słoneczku. Chyba lekko osamotniona wracam nazajutrz do domku.