Sylwester 2005/2006
Te góry zobaczyliśmy całkowicie za sprawą Antonów i ich dość skutecznej propagandzie. Tak zachwalali, że w końcu skusiliśmy się i słusznie. Spędziliśmy tam dotychczas dwa owocne Sylwestry. Na razie nie znamy więc Pienin latem ani jesienią. Zawsze są jakieś inne cele.
Galeria zdjęć
Zainspirowani ideą wejścia w
końcu na 'tę Jarmutę' Sylwestra postanawiamy spędzić w Pieninach.
Pierwsze nasze kroki skierowujemy jednak na Wysoką by z większej
perspektywy spojrzeć na ogrom zadania:) Z widoków dostajemy
jako bonus Tatry jak na dłoni, śnieżne
łosie na drzewach i arktyczną
krainę pod Durbaszką. Potem już łoimy nocne wejście sylwestrowe na Trzy
Korony, wracamy gdzieś koło 2 rano zmęczeni jak bum
cyk cyk i okrutnie
trzeźwi:) A rankiem ponownie na zdobyty już szczyt Trzech Koron tym
razem za dnia. Śnieg skrzypi i lśni słońcu a my jak te głupki drugi raz
w ciągu 12 godzin to samo..2 stycznia za to wzdłuż Dunajca do
Czerwonego Klasztoru udajemy się na zwiad posąsiedzki. Dzień czwarty
to Szczawnica i kolejna nieudana próba na Jarmutę
w mokrym już śniegu. Co ta góra w sobie ma, że wisi nad nami
niczym K2? W każdym razie wisi nadal:) Aha i polecamy noclegi w
Krościenku u pani Postawki, tanio i blisko w góry:)
Sylwester 2004/2005
2004.12.31
Umawiamy się na górski Sylwester z Mrówkami. Czyli będzie zoologicznie:) Wymęczeni jak trza podróżą PKP oraz PKS docieramy jakimś cudem do Szczawnicy, choć mieliśmy być w Krościenku. O tym, że nasz nocleg zamówiony przez telefon nie jest w Krościenku dowiadujemy się przypadkiem (sic!). No więc lokujemy się w Szczawnicy i ruszamy na pdbój Palenicy. Zimy niema niema nigdzie nie ma. To co jest to najwyżej poradzieckie szczątki, tu płat śniegu tam płat śniegu. Na wierzchołku oczywiście narciarskie szaleństwo w pełni. A my wypatrujemy Tatr i je widzimy!!! Oczywiście Nyka w ręce i dalej objaśniać. Patrzymy na Jarmutę na którą chcemy dotrzeć w nocy.
2004.12.31 godz. 22.00
Wyruszamy z kwaterki z Mrówami w kierunku Jarmuty. Opatuleni jak się patrzy, zaopatrzeni w dwie latarki (o nieroztropności!!) wkraczamy w krainę mroku. Lód zamarzniętej rzeki skrzy się wokół, ogarniają nas nocne odgłosy odludzia. Jest coraz bardziej nastrojowo tylko ciągle trzeba uważać po czym się idzie. Maszerujemy dobre półtorej godziny i co się okazuje? Że Jarmuta to nie wiadomo gdzie w tym mroku. Na dodatek pada nam latarka. No to klops. Wybija północ a my w proszku. Świętujemy Sylwestra na PrawieJarmucie i szczęśliwi mimo wszystko obieramy kierunek w dół w bladym promyczku naszej ostatniej latarki...
2005.01.01
Ludzie odsypiają, nikogo prawieże na ulicach a my PKSem jedziemy do Jaworek. Plan jest taki, że idziemy na Wysoką a Mrówy do końca wąwozu Homole. Wkraczamy w całkiem dziewiczy świeży opad śniegu i robimy pierwsze przejście przez Homole w 2005. Czujemy się jak pionierzy. Mrówy po raz pierwszy w górach odkrywają w sobie nowe nieznane dotąd umiejętności. Szybko okazuje się, że ani myślą dać za wygraną, mężnie prą na Wysoką. Pogoda jak to zwyke - syf konkret. Na wierzchołku z trudem zdobytym odczytuję z Nyki - widoczek:). Widoczność realna - parę metrów. Ale od czego wyobraźnia... Całość uzupełniamy jeszcze Durbaszką i z poczuciem dobrze spełnionego dnia oddajemy się słodkiemu lenistwu na kwaterze.
2005.01.02
Przychodzi pora na Trzy Korony. Zachęceni jakim takim początkiem dnia oddalamy się błyskawicznie do Krościenka i uderzamy do góry. Jasna sprawa warunki kiepszczą się z każdą chwilą. Pod Szopką już konkretnie zaczyna sypać. Idziemy jednak. Platforma szczytowa wita na mrozem i wiatrem i przedmuchanym z lekka widokiem. Opuszczamy niegościnne Trzy Korony by udać się na Sokolicę, gdzie chociaż sosenka nas lubi.